Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Do 1900 r. zawodowa literatura zdążyła udokumentować jedynie ok. 140 przypadków

Do 1900 r. zawodowa literatura zdążyła udokumentować jedynie ok. 140 przypadków nowotworu płucnego — jeszcze do I wojny światowej studenci medycyny, którzy mieli "szczęście" zetknąć się z ofiarami tej odmiany raka, słyszeli od profesorów, że prawdopodobnie nigdy więcej taka okazja się nie powtórzy. Dopiero w okresie międzywojennym nagła eksplozja nowotworów płuc w Europie i USA skłoniła pojedynczych specjalistów do szukania przyczyny w dymie tytoniowym, jako że ogromna większość (niekiedy na poziomie nawet 98%) pacjentów była palaczami, którzy nałóg wynieśli z wojennych okopów, gdzie "ludowe" papierosy ostatecznie zdominowały rynek kosztem kojarzonych głównie z elitami fajek.

Kolejne badania przynosiły coraz to bardziej niepokojące rezultaty, aż wreszcie w 1953 r. szerokim echem odbiły się wyniki eksperymentu,
w którym myszy, których grzbiety wysmarowany smołą tytoniową,
wykazały tendencję do wykształcania nowotworów. Na europejskich i amerykańskich palaczy padł blady strach, rozpoczęło się masowe rzucanie nałogu. Przez pewien czas wydawać by się mogło, że przemysł tytoniowy czeka nieuchronna śmierć. Koncerny jednak wyszły z sytuacji obronną ręką i przemyślaną kampanią reklamową, w której manipulowały i poddawały w wątpliwość twierdzenia lekarskich autorytetów. W rezultacie konsumpcja papierosów nie tylko wróciła na stare poziomy, ale sięgnęła nowych rekordów. Trend wzrostowy zatrzymano dopiero w 1982 r., od którego to momentu papierosy z roku na rok tracą popularność, często na rzecz coraz bardziej tolerowanych, acz znacznie mniej szkodliwych dla zdrowia miękkich narkotyków. Mimo to rak płuc każdego roku odbiera życie ok. 1,5 mln ludzi — w 95% przypadków wina spoczywa
wyłącznie na nich samych.
Zobacz następny

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…