Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 6 takich faktów
Polska w czasie II wojny światowej przeprowadziła na terenie Niemiec i w samej stolicy wiele zamachów bombowych, które terroryzowały i wprowadzały element strachu w życie obywateli Rzeszy. Pod koniec roku 1939 generał Stefan Grot-Rowecki, zdając sobie sprawę z reguł nowej wojny narzuconej przez Niemcy, wydał rozkaz utworzenia w Berlinie komórki dywersantów, szpiegów i zamachowców, które miały za zadanie psuć morale Niemców. Akcje zamierzano przeprowadzać w miejscach publicznych i głównie przeciwko ludności cywilnej. 

Już 16 września 1939 roku przed budynkiem Prezydium Policji oraz gmachem Ministerstwa Lotnictwa w Berlinie wybuchły pierwsze bomby. 

Bomby podkładano na dworcach kolejowych, w rafineriach, wewnątrz pociągów, w miejscach spotkań ludności.

Zamachowcem, którego Gestapo uważało za jednego z najniebezpieczniejszych dywersantów, był podporucznik saperów Wacław Smoczyk. Dokonał on na terenie Rzeszy aż 46 udanych zamachów bombowych, które skutecznie psuło morale obywatelom Rzeszy. Nie były to jednak zamachy, w których ginęło wielu ludzi, lecz miały za zadanie zniszczyć niemieckie fabryki, drogi, instytucje.

Typowe krwawe zamachy, w których ginęła ludność cywilna, były przeprowadzane przez oddział „Zagra-Lin” należącego do Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych „Osa” (później „Kosa 30”). Bernard Drzyzga oraz jego towarzysz, Polak z niemieckim obywatelstwem Józef Lewandowski, przeprowadzili w samym Berlinie 4 udane zamachy, w których zginęło łącznie 69 Niemców, w tym 258 rannych (często ciężko).

Przeprowadzili również zamachy we Wrocławiu (4 zabitych, kilkunastu rannych) oraz w Rydze, gdzie bomba podłożona w przeznaczonej dla Niemców restauracji zabiła aż 100 obywateli niemieckich,
 także wysokich urzędników. 

W bombach wykorzystywano trotyl, plastik oraz kilka kilogramów jednocalowych gwoździ.

1