Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

To, jak bardzo nieelastyczne i przestarzałe jest indyjskie prawo pracy,

To, jak bardzo nieelastyczne i przestarzałe jest indyjskie prawo pracy, doskonale oddaje słynna na całym subkontynencie sprawa Uttama Nakate.

Nakate był pracownikiem zakładów metalurgicznych Bharat Forge w Pune w stanie Maharasztra. W 1983 r. po raz czwarty został przyłapany przez kierownika zmiany na spaniu w trakcie pracy, po czym dyscyplinarnie zwolniony. Nakate oskarżył byłego pracodawcę o niesprawiedliwe traktowanie przez Bombajskim Sądem Najwyższym, który przychylił się do jego wersji. Bharat Forge nie miało zamiaru odpuścić: batalia toczyła się od procesu do procesu, aż wreszcie — w styczniu 2005 r., po 22 latach — interweniować musiał Sąd Najwyższy poziomu narodowego, który definitywnie uznał zwolnienie Nakate za w pełni uzasadnione.

Wbrew apelom międzynarodowych organizacji oraz samych krajowych przedsiębiorców, indyjskie prawo pracy w dalszym ciągu stawia pracownika na absurdalnie uprzywilejowanej pozycji — znane są przypadki, gdy właścicieli bankrutujących zakładów zmusza się do kontynuowania działalności na stracie tylko po to, aby ich robotnicy nie wylądowali na bruku. Efekt jest jednak odwrotny do zamierzonego: indyjski biznes w zdecydowanej większości preferuje nawiązywanie współpracy o charakterze tymczasowym bądź w ogóle nieuwzględnionym  w księgach, co z kolei odbiera pracownikowi możliwość egzekwowania swoich nawet najbardziej podstawowych praw. Między innymi z tego względu Indie nigdy nie stały się konkurencyjną dla Chin "fabryką świata".
Zobacz następny

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…