Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Daniel Daly był jednym z najwaleczniejszych marines, jakich w swoich szeregach...

Daniel Daly był jednym z najwaleczniejszych marines, jakich w swoich szeregach posiadali Amerykanie. Jeszcze zanim wysłano go do walki we Francji podczas I wojny światowej, zdążył zasłynąć w niejednym boju, w efekcie czego odznaczono go dwukrotnie Medalem Honoru.

 Nie sposób pominąć, za co konkretnie je dostał, bo to doskonale pokazuje, jakim był żołnierzem. Pierwszy medal otrzymał za zasługi podczas powstania bokserów w Chinach. Przydzielono go do ochrony amerykańskiej ambasady w Pekinie i kiedy reszta wojsk wyruszyła
 po dodatkową broń i posiłki, szeregowy Daly został sam na posterunku. Bokserzy wyczuli okazję i ruszyli do natarcia, ale nie mieli pojęcia na co, a raczej na kogo się porywają. Daly sam obronił fortyfikację, zabijając ok. 200 żołnierzy wroga, uzbrojony jedynie
 w karabin powtarzalny i bagnet.

Podczas amerykańskiej okupacji Haiti w 1915 roku, już jako sierżant, zdobył drugi Medal Honoru. Jego oddział 35 osób wpadł w zasadzkę
 ok. 400 haitańskich powstańców. Otoczeni przez wroga Amerykanie stracili jedyny ciężki karabin maszynowy, gdy podczas zajmowania pozycji obronnych wpadł on do rzeki. Na szczęście był tam sierżant Daly, który na ochotnika wyłowił karabin z dna rzeki i później jako dowodzący jednego z trzech pododdziałów wyprowadził swoich ludzi
 z oblężenia, doprowadzając ich bezpiecznie do amerykańskiej bazy.

Nie dziwne więc, że mając takiego człowieka u boku można pokonać nawet liczniejszego, lepiej uzbrojonego przeciwnika. I tak właśnie stało się w czerwcu 1918 roku w trakcie bitwy pod Belleau Wood w okolicach Paryża, kiedy to Daly zasłynął raz jeszcze swoim heroicznym okrzykiem „No dalej, sukinsyny. Chcecie żyć wiecznie?”,
 którym powiódł swych ludzi ku zwycięstwu.
Zobacz następny

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…