Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

Kilkuletni Wojciech Cejrowski zarabiał na szklanym oku swojego dziadka Antoniego.

Kilkuletni Wojciech Cejrowski zarabiał na szklanym oku swojego dziadka Antoniego. A właściwie czterech oczach, bo miał kilka sztuk. Dziadek wykorzystywał szklane oko także do żartów. W barze, gdy pojawiała się nowa kelnerka, zaczynał z nią przy piwie rozmowę. I wpół słowa wypuszczał szklane oko do kufla. Kelnerki zazwyczaj mdlały. A inni piwosze zrywali boki. Wojtek, jako dzieciak, na tych szklanych oczach z kolei zarabiał. Jak? Sam opisał to tak: - Kiedy (dziadek Antoni) spał, przyprowadzałem kolegów ze szkoły. Szliśmy długo po korytarzu, uważając, żeby nie nastąpić na którąś skrzypiącą deskę podłogową i go nie obudzić. A kiedy stanęliśmy już pod drzwiami, to się odwracałem i zbierałem po 50 groszy od kumpli. Uchylałem drzwi i mówiłem: "Widzieliście zęby w szklance? Każdy to ma w domu, ale w tej szklance z zębami pływa jeszcze oko". I koledzy z przerażeniem, przez szparę w drzwiach, patrzyli na szklane oko i śpiącego bez oka dziadka. Długo nie patrzyli, bo nogi im się trzęsły. Cejrowski zarabiał też na innych rzeczach. Zbierał flaszki w lesie, w którym obozowali pijący dużo wódki harcerze. Sprzedawał lody, które reklamował jako "Najpyszniejsze lody od prywaciarza". Handlował też nocnikami i sznurkiem do wiązania choinek. Był cinkciarzem.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…