Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

W drzwiach stoi Eugenia Pohl podczas apelu grupy więźniarek w części obozu...

W drzwiach stoi Eugenia Pohl podczas apelu grupy więźniarek w części obozu przy ul. Przemysłowej w Łodzi przeznaczonego dla dziewcząt, 1944 r.

Obóz dla dzieci i młodzieży przy ul. Przemysłowej w Łodzi (Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt) został utworzony w grudniu 1942 roku na obszarze wydzielonym z getta i funkcjonował do końca okupacji niemieckiej Łodzi, czyli do stycznia 1945 r.

Uwięzione w obozie łódzkim dzieci musiały pracować – tłukły kamienie, ciągnęły walce drogowe, wyrabiały buty ze słomy, paski do masek gazowych oraz skórzane części do plecaków. Za niewykonanie wysokiej dziennej normy groziły bicie i karcer. Były też kary za oderwany guzik, rozmowę po polsku, kradzież chleba. Wtedy pozbawiano dzieci jedzenia – kromki suchego pieczywa i kubka czarnej kawy na śniadanie oraz zupy z brukwi na obiad. Prześladowania i codzienne obcowanie ze śmiercią pozostawiły trwałe ślady na psychice i zdrowiu dzieci, które przeżyły obóz.

Jedną z najokrutniejszych strażniczek była Genowefa Pohl. W 1940 roku, czyli w rok po zajęciu Łodzi przez Niemców, kobieta podpisała volkslistę, a w 1942 roku podjęła pracę w Kriminalpolizei i otrzymała skierowanie do pracy w obozie przy ul. Przemysłowej w Łodzi. Pohl została zatrudniona w Oddziale VI, czyli w obozie dziewczęcym i dzieci poniżej 8 roku życia. Słynęła z tego, że nie okazywała żadnej litości wobec swoich „podopiecznych” i często używała pejcza (biła, aż schodziła skóra) wobec małych dziewczynek.

W 1945 roku, gdy do Łodzi weszły wojska sowieckie, ukryła się w mieszkaniu rodziców. Od tego czasu nazywała się Eugenia Pol. Nikt ze starych mieszkańców jej kamienicy nie wiedział, co robiła w czasie okupacji. Nowym władzom wiadomo było tylko, że podpisała volkslistę. Wszczęte z tego tytułu w 1948 roku obowiązkowe postępowanie rehabilitacyjne „za odstępstwo od narodu polskiego” zostało umorzone.

W czasie tego procesu Eugenia Pol nie ujawniła swego okupacyjnego zatrudnienia. Nie wiadomo, jak to się stało, ale również na procesie Sydonii Bayer, komendantki obozu przy ulicy Przemysłowej (skazanej na karę śmierci), nie padło nazwisko Pohl. Pol kontynuowała spokojny żywot i pracowała jako szwaczka w jednej z łódzkich fabryk. Zapisała się do klubu sportowego Łodzianka, gdzie rzucała oszczepem. Pisano o niej w „Trybunie Ludu” jako o obiecującej zawodniczce. Potem została wychowawczynią w przedszkolu, gdzie przepracowała kilkanaście lat.

Została aresztowana dopiero w 1970 roku. Stało się to po publikacji artykułu łódzkiego dziennikarza Wiesława Jażdżyńskiego, w którym padło po raz pierwszy jej imię i nazwisko. Podczas procesu kobieta wykrzykiwała w stronę ławy przysięgłych słowa: „Ja tu przed sądem występuję jako męczennik” i „Po wojnie 15 lat pracowałam jako przedszkolanka. Nie mając własnych dzieci, dla obcych byłam jak matka!”.

Proces przeciągał się, ale ostatecznie kobieta została skazana w kwietniu 1975 roku na 25 lat więzienia. Ze względu na zły stan zdrowia opuściła więzienne mury w 1989 roku. Zmarła w 2003 roku w Łodzi.
Zobacz następny

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…