Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Australia wypowiedziała kiedyś wojnę emu. Przegrała. Na przełomie lat 20...

Australia wypowiedziała kiedyś wojnę emu. Przegrała.

Na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku na barkach australijskich rolników spoczął problem przeciwdziałania Wielkiemu Kryzysowi.
 Ich pola były jednak wspaniałym żerowiskiem i wodopojem dla emu.
 Ptaki niszczyły ogrodzenia, co dodatkowo otwierało drogę królikom.
 Straty były tak duże, że o pomoc poproszono wojsko. Farmerzy pod wodzą mjra Mereditha i jego dwóch żołnierzy dysponowali bronią palną oraz
 2 ciężkimi karabinami maszynowymi z ogromnym zapasem amunicji.
 Mimo wystrzelenia 2500 przydziałowych pocisków (nie licząc broni farmerów), w pierwszym tygodniu zabito jedynie 50 z 20 000 ptaków
 - choć sami rolnicy mówili o 200-500.

Problem nasilił się wkrótce w związku z suszą. Wówczas ponowiono wysiłki ale emu też nie były ptasimi móżdżkami: zaczęły żerować w małych grupkach, z których każda wystawiała jednego ptaka na czujce,
 by ostrzegał przed niebezpieczeństwem. Nie pomogło też umocowanie karabinów na ciężarówkach. Wyboje uniemożliwiały celowanie,
 a samochód i tak nie mógł dogonić emu...
Na 10 tys. wykorzystanych pocisków z karabinu maszynowego zabito jedynie niecały tysiąc ptaków, podobno dalsze 2500 padło w wyniku urazów. Kampania zakończyła się klęską. Mjr Meredith napisał w raporcie:

"Gdybyśmy mieli dywizję z odpornością tych ptaków na kule, to moglibyśmy walczyć przeciwko każdej armii na świecie. One mogą mierzyć się z karabinami maszynowymi z wrażliwością czołgów. Są jak Zulusi, których nawet pociski dum-dum nie mogły powstrzymać".
Zobacz następny

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…