Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

dawid09890

Zamieszcza fakty od: 8 marca 2013 - 19:58
Ostatnio: 20 czerwca 2018 - 12:40
  • Faktów na głównej: 1 z 1
  • Punktów za fakty: 53
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 5
 
W grudniu 2001 r. do szpitala w Gruzji trafili trzej drwale
z poważnymi poparzeniami ciała i objawami choroby popromiennej. Ci, którzy byli w stanie mówić zeznali,
że spędzili noc w pobliżu małych, ciepłych
pojemników porzuconych w lesie.

Grupa obrony cywilnej, która dotarła na miejsce, odkryła,
że pojemniki, o których mówili poparzeni drwale, to radioizotopowe generatory termoelektryczne - „jądrowe baterie”, które w okresie ZSRR służyły do zasilania
urządzeń bezobsługowych w odległych miejscach,
np. automatycznych latarni morskich.

Pojemniki zawierały silnie radioaktywny stront-90;
w jednym pojemniku było go tyle, ile zostało uwolnione
na skutek awarii w Czarnobylu, a ich radioaktywność wynosiła ponad 1 mln gigabekereli.

Aby zabrać pojemniki, 25-osobowa drużyna działała w regularnych odstępach wynoszących 40 sekund - po tym czasie ryzykowali oni śmiertelną dawkę napromieniowania. Pojemniki były tak radioaktywne, że gdy ciągnięto je
po ziemi, śnieg dookoła nich parował.

Ostatecznie pojemniki zamknięto w ciężkich, ołowianych beczkach. Wypadek zwrócił uwagę na problem takich źródeł promieniowania jak RGT na obszarze byłego ZSRR.